22 maja – grubo w nocy – odbyła się kolejna gala z udziałem Polaków. Tym razem walczono w USA, a Polskę reprezentował Mariusz Pudzianowski oraz (wreszcie!) Łukasz „Juras” Jurkowski. Oczy całej Polski skierowane były oczywiście na Pudziana, ja bardziej czekałem na powrót Jurkowskiego, któremu kibicuje z różnych powodów (co najmniej kilku w tym korzenie w TKD) nie od dziś. I o ile „Juras” nie zawiódł to Pudzian jak najbardziej – co było zresztą do przewidzenia.
Pierwszą walką, która ciekawiła Polaków był pojedynek Łukasza „Jurasa” Jurkowskiego z Koreańczykiem Hon Jin Kimem. Łukasz to mistrz w taekwondo ITF i jeden z najpopularniejszych polskich zawodników MMA. „Juras” wygrał pierwszą KSW w 2004 roku. Na początku sobotniej walki to Koreańczyk leżał na Polaku, ale niebezpieczeństwo zostało bardzo szybko zażegnane…Ponad minutę później – w 1 rundzie było już po walce. Łukasz wjechał w żółtego i sędzia przerwał pojedynek. Powrót się udał – i jak nam zapowiedziano – niedługo powinniśmy zobaczyć Jurkowskiego walczącego w Polsce. Sam zawodnik cieszył się jak dziecko i gorąco pozdrawiał wszystkich biegając po klatce z flagą Polski.
Po tym ciekawym pojedynku nadeszła pora na „hit”, który okazał się w rzeczywistości klapą…Mariusz Pudzianowski przegrał w drugiej rundzie przez poddanie. Wcześniej nie wyprowadził ani jednego sensownego ciosu i nie przeprowadził ani jednej godnej uwagi akcji.
Dwa tygodnie wcześniej walczył w Polsce z Japończykiem i już wtedy było widać, że Mariusz ma nie tylko braki techniczne, ale i spore braki kondycyjne. Niestety prócz siły i charakteru nie ma on wielu atutów w MMA. Walka w Spodku zapowiadała klęskę w Stanach i tak też się stało…Doświadczony, cięższy Silva był bezapelacyjnie lepszy i kiedy leżał na Pudzianowskim lejąc go po głowie – nasz strongmen – czego raczej nie ma w zwyczaju – poddał walkę. Był po niej tak zagotowany, że nawet nie udzielił wywiadu – czego również nie ma w zwyczaju. Nie ma się w sumie co rozpisywać – zabrakło wszystkiego, kondycji, techniki…Walka nie należała do zbyt pięknych i „owocnych” dlatego lepiej na jej temat zamilknąć... Ciekawe jak teraz potoczy się kariera naszego strongmena w tym wymagającym sporcie…
wtorek, 1 czerwca 2010
niedziela, 9 maja 2010
7 maja 2010. 13 Konfrontacja Sztuk Walki. Komentarz.
7 maja odbyło się to na co czekali fani sportów walki – 13 Konfrontacja Sztuk Walki w Katowicach. Odbyło się kilka „mniej głośnych” walk i „rodzynek” nakręcający całą komercyjną machinę, czyli pojedynek Mariusza Pudzianowskiego z Japończykiem Yusuke Kawaguchim. Kilka dni po gali – na salach treningowych i podwórkach – mówi się zazwyczaj właśnie o tym. Mało kto tego nie oglądał.
Tradycyjnie przed „godziną zero” pompowany był balon, ale mam wrażenie, że wszędzie mówiło się o tym mniej niż o wcześniejszej walce Pudziana z Nejmanem. No tak – komercja…Kawaguchi – lepszy wojownik MMA - nie jest tak atrakcyjny dla fanów Big Brothera i celebrytów jak Nejman. Nejman, który usłyszał podczas 13 KSW wiele ciężkich słów pod swoim adresem z trybun katowickiego Spodka…Mimo, że najwięcej mówiło się o walce Pudzianowskiego – najlepiej podczas 13 KSW wypadł inny Polak – tajski bokser Błachowicz, który efektownie znokautował swojego pierwszego rywala. Ale od początku.
Czytanie przed walką wywiadów z wojownikami jest nudniejsze od czytania wypowiedzi piłkarzy po przegranym meczu. Ci drudzy mówią zazwyczaj, iż murawa była za grząska, piłka za ciężka bądź mieli pecha, a Ci pierwsi zawsze twierdzą to samo – że rozszarpią rywala i ten nie ma z nimi najmniejszych szans. To fakt – coś mówić muszą, jakiś balon musi być pompowany, ale w gruncie rzeczy jest to żałosne…I warto mieć na uwadze, że jak Nejman twierdził, że rozsadzi Pudzianowskiego to chyba sam do końca w to nie wierzył. No ale bracia Mroczkowie musieli mieć o czym mówić przed kamerami komercyjnych mediów…
Przed 13 KSW wypowiadali się także „specjaliści” od sztuk walki w tym…większość homoseksualistów. Doda raczej pedałem nie jest, ale Piasek oraz wokalista Kombi jak najbardziej. Co te postacie mają wspólnego z MMA? Nie mam pojęcia…Być może należałoby spytać o to Radka Majdana – kto wie jaki Dorota miała na niego swego czasu sposób…Ale koniec już tych żartów.
W każdym razie znowu w przypadku walki Mariusza Pudzianowskiego mało jest typowej analizy sportowej, a więcej komercyjnego szamba. Tak już chyba musi być…A poza tym miłośnicy MMA mieli do obejrzenia nie tylko strongmena, ale również innych – lepszych technicznie – wojowników. Pozostało zatem patrzeć na ring, a nie na pierwsze rzędy wokoło niego - z „Ju ken dens” i innymi wymienionymi wcześniej chłopcami - traktującymi MMA tak jak prawdziwi mężczyźni traktują damski striptis…
Nie będę bawił się w szczegółowe opisy, bo na pewno większość z Was oglądała galę. O pierwszej walce dwóch obcokrajowców z litości lepiej nie wspominać. Bitwa Kułaka…no cóż. Wjechał czołgiem, ale czołgiem nie wpadł w rywala. Nudy…Orłowski szybko zakończył swoją walkę z drugim Polakiem - Molskim…Skibski, przedstawiciel Karate Shotokan niezbyt dawał radę przeciwko Atilli, ale nie wymagano od niego zbyt wiele. Szkoda, mi się zawsze z większą ciekawością patrzy na przedstawicieli tradycyjnych stylów…
O finale (będącym kontynuacją 12 KSW) mi się nie chce pisać…W porządku – wygrywa Latynos walka za walką, ale jakoś odpycha mnie jego prezencja, nie odpowiada styl. Grubas z krótkimi rękoma, nogami, zapaśnik…nie jaram się. I chyba „tłumy” też nie – mimo, że Olivia ma naprawdę dobrą kontrolę w parterze.
Walka, która na trybuny przyciągnęła Mroczków i innych „specjalistów” – Mariusz Pudzianowski w konfrontacji z Yusuke Kawaguchim okazała się dłuższa niż debiut Pudziana. Dużo dłuższa…dłuższa na tyle, że strongmen niemal nie wytrzymał jej kondycyjnie. Rozpoczął „na maksa” – jak z Nejmanem, ale szybko się wystrzelał, a Japończyk przetrwał nawałnicę. I potem zaczęły się schody…Schody w postaci kiepskiej wytrzymałości Pudzianowskiego. Skośnooki poczynał sobie coraz śmielej, kilka low kicków poleciało na wielkie uda Polaka. Yusuke założył sobie widocznie przetrwanie tego pojedynku i po walce był zadowolony. Pudzian wygrał, ale nie było to zwycięstwo ewidentne, ba – nie jestem pewien czy słuszne (powinna być dogryweczka?). Kolejnych minut „wabik na tłumy” by jednak nie przetrwał…Nie zrozumcie mnie źle – życzę mu dobrze, po części nie jego wina, że robią z niego małpkę w ZOO, ale prócz siły i charakteru – nie ma on wielu argumentów w MMA (techniki, kondycji…). Teraz wreszcie mogliśmy zobaczyć dwie pełne rundy w wykonaniu Mariusza. I nie napawają one optymizmem, ale musi to wiedzieć także sam sportowiec słynący z zapału do pracy. Pozostaje czekać na kolejne bitwy…I życzyć powodzenia!
Drugim pojedynkiem nakręcającym 13 KSW była walka naturalizowanego Khalidova z Sakuraiem – również Japończykiem. Najpierw jednak kilka słów o tym skąd jest ten zawodnik. Khalidov w 1997 wraz z grupą Czeczenów trafił do Polski i nauczył się języka polskiego we Wrocławiu – dziś włada nim biegle. Paszport ma rosyjski. Pozostał cały czas wierzącym muzułmaninem wielbiącym Allaha i z Czeczenią w sercu. Jak sam twierdzi – Polskę szanuje, bo dała mu drugą szansę. Moim zdaniem niech sobie walczy…ale nie jako Polak. To jednak temat na inny artykuł dotyczący tego dokąd zmierza sport i reprezentowanie barw narodowych w XXI wieku. Co do samej walki – padł w niej remis. Rywal Czeczena był uznany, ale nieco…emerytowany gdyż ma aż 38 lat.
Jak było widać – Khalidov oglądał walki Polaka Andrzeja Gołoty ponieważ… zaczął od ciosu w krocze. Japończyk leżał na ringu kilka minut, a powtórka nieszczęsnego „low kicka” za każdym razem powodowała jęk współczucia w Spodku. Sakuraj to jednak nie Bartek Grzelak (piłkarz Legii) i mimo wszystko wstał dalej walczyć. Dwie rundy, w których uznano, że był remis – toczyły się głównie w parterze. Trzecie 5 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia i potrzebne były kolejne 3 minuty. Na początku po raz kolejny Japończyk dostał w krocze…Myślę, że po tej gali jego żona (o ile ową ma) nie będzie zadowolona :-). Końcówka była jednak dla Japończyka i był on przekonany, że wygrał. Nie wygrał…pewnie dlatego, że walczono w Polsce. Był remis co oznacza, że pas zostaje u Khalidova. Pewnie on sam nie jest zadowolony z jego obrony w takim stylu…
I wreszcie coś optymistycznego. W całej gali najbardziej podobała mi się walka Błachowicza – ta pierwsza. Było w niej wszystko, parter, ale przede wszystkim to co lubię najbardziej i co powoduje ciarki – piękny nokaut w stójce. Do tego z trafieniem nogą (piszczelą) w głowę…Sierpowy ręką spadł na już „ogłupionego” Brazylijczyka. Świetnie się oglądało. Do finału po kolejnym zwycięstwie (z Orłowskim) wszedł właśnie Błachowicz. Zmierzy się tam z Taberą (wygrał z Atilla Veghtem) podczas 14 KSW. Będzie na co popatrzeć i komu kibicować…
Ta jedna walka to jednak zdecydowanie za mało! Uważam, że owa gala była zdecydowanym przerostem formy nad treścią. Podczas walk zazwyczaj się nudziłem, a czołgi wraz ze światłami i fajerwerkami w kontekście sztuk walki średnio mnie interesują. Rozumiem: oprawa musi być żeby ten sport się rozwijał, ale mogli to lepiej ogarnąć. Jakoś płynniej…Od pewnego momentu za dużo było przerw, reklam, show – a za mało walki (do tego jak wspomniałem – walki były zazwyczaj na słabym poziomie). Na hali ponad 10 tysięcy widzów, ale jakieś prześwity były. Znać o sobie dali kibice miejscowego GKSu (poprzez zaznaczanie sympatii klubowych).
Podsumowując: życzę sobie i wszystkim fanom SW polskich gali na wyższym poziomie sportowym, nawet kosztem jakiejś tam komercji…
Tradycyjnie przed „godziną zero” pompowany był balon, ale mam wrażenie, że wszędzie mówiło się o tym mniej niż o wcześniejszej walce Pudziana z Nejmanem. No tak – komercja…Kawaguchi – lepszy wojownik MMA - nie jest tak atrakcyjny dla fanów Big Brothera i celebrytów jak Nejman. Nejman, który usłyszał podczas 13 KSW wiele ciężkich słów pod swoim adresem z trybun katowickiego Spodka…Mimo, że najwięcej mówiło się o walce Pudzianowskiego – najlepiej podczas 13 KSW wypadł inny Polak – tajski bokser Błachowicz, który efektownie znokautował swojego pierwszego rywala. Ale od początku.
Czytanie przed walką wywiadów z wojownikami jest nudniejsze od czytania wypowiedzi piłkarzy po przegranym meczu. Ci drudzy mówią zazwyczaj, iż murawa była za grząska, piłka za ciężka bądź mieli pecha, a Ci pierwsi zawsze twierdzą to samo – że rozszarpią rywala i ten nie ma z nimi najmniejszych szans. To fakt – coś mówić muszą, jakiś balon musi być pompowany, ale w gruncie rzeczy jest to żałosne…I warto mieć na uwadze, że jak Nejman twierdził, że rozsadzi Pudzianowskiego to chyba sam do końca w to nie wierzył. No ale bracia Mroczkowie musieli mieć o czym mówić przed kamerami komercyjnych mediów…
Przed 13 KSW wypowiadali się także „specjaliści” od sztuk walki w tym…większość homoseksualistów. Doda raczej pedałem nie jest, ale Piasek oraz wokalista Kombi jak najbardziej. Co te postacie mają wspólnego z MMA? Nie mam pojęcia…Być może należałoby spytać o to Radka Majdana – kto wie jaki Dorota miała na niego swego czasu sposób…Ale koniec już tych żartów.
W każdym razie znowu w przypadku walki Mariusza Pudzianowskiego mało jest typowej analizy sportowej, a więcej komercyjnego szamba. Tak już chyba musi być…A poza tym miłośnicy MMA mieli do obejrzenia nie tylko strongmena, ale również innych – lepszych technicznie – wojowników. Pozostało zatem patrzeć na ring, a nie na pierwsze rzędy wokoło niego - z „Ju ken dens” i innymi wymienionymi wcześniej chłopcami - traktującymi MMA tak jak prawdziwi mężczyźni traktują damski striptis…
Nie będę bawił się w szczegółowe opisy, bo na pewno większość z Was oglądała galę. O pierwszej walce dwóch obcokrajowców z litości lepiej nie wspominać. Bitwa Kułaka…no cóż. Wjechał czołgiem, ale czołgiem nie wpadł w rywala. Nudy…Orłowski szybko zakończył swoją walkę z drugim Polakiem - Molskim…Skibski, przedstawiciel Karate Shotokan niezbyt dawał radę przeciwko Atilli, ale nie wymagano od niego zbyt wiele. Szkoda, mi się zawsze z większą ciekawością patrzy na przedstawicieli tradycyjnych stylów…
O finale (będącym kontynuacją 12 KSW) mi się nie chce pisać…W porządku – wygrywa Latynos walka za walką, ale jakoś odpycha mnie jego prezencja, nie odpowiada styl. Grubas z krótkimi rękoma, nogami, zapaśnik…nie jaram się. I chyba „tłumy” też nie – mimo, że Olivia ma naprawdę dobrą kontrolę w parterze.
Walka, która na trybuny przyciągnęła Mroczków i innych „specjalistów” – Mariusz Pudzianowski w konfrontacji z Yusuke Kawaguchim okazała się dłuższa niż debiut Pudziana. Dużo dłuższa…dłuższa na tyle, że strongmen niemal nie wytrzymał jej kondycyjnie. Rozpoczął „na maksa” – jak z Nejmanem, ale szybko się wystrzelał, a Japończyk przetrwał nawałnicę. I potem zaczęły się schody…Schody w postaci kiepskiej wytrzymałości Pudzianowskiego. Skośnooki poczynał sobie coraz śmielej, kilka low kicków poleciało na wielkie uda Polaka. Yusuke założył sobie widocznie przetrwanie tego pojedynku i po walce był zadowolony. Pudzian wygrał, ale nie było to zwycięstwo ewidentne, ba – nie jestem pewien czy słuszne (powinna być dogryweczka?). Kolejnych minut „wabik na tłumy” by jednak nie przetrwał…Nie zrozumcie mnie źle – życzę mu dobrze, po części nie jego wina, że robią z niego małpkę w ZOO, ale prócz siły i charakteru – nie ma on wielu argumentów w MMA (techniki, kondycji…). Teraz wreszcie mogliśmy zobaczyć dwie pełne rundy w wykonaniu Mariusza. I nie napawają one optymizmem, ale musi to wiedzieć także sam sportowiec słynący z zapału do pracy. Pozostaje czekać na kolejne bitwy…I życzyć powodzenia!
Drugim pojedynkiem nakręcającym 13 KSW była walka naturalizowanego Khalidova z Sakuraiem – również Japończykiem. Najpierw jednak kilka słów o tym skąd jest ten zawodnik. Khalidov w 1997 wraz z grupą Czeczenów trafił do Polski i nauczył się języka polskiego we Wrocławiu – dziś włada nim biegle. Paszport ma rosyjski. Pozostał cały czas wierzącym muzułmaninem wielbiącym Allaha i z Czeczenią w sercu. Jak sam twierdzi – Polskę szanuje, bo dała mu drugą szansę. Moim zdaniem niech sobie walczy…ale nie jako Polak. To jednak temat na inny artykuł dotyczący tego dokąd zmierza sport i reprezentowanie barw narodowych w XXI wieku. Co do samej walki – padł w niej remis. Rywal Czeczena był uznany, ale nieco…emerytowany gdyż ma aż 38 lat.
Jak było widać – Khalidov oglądał walki Polaka Andrzeja Gołoty ponieważ… zaczął od ciosu w krocze. Japończyk leżał na ringu kilka minut, a powtórka nieszczęsnego „low kicka” za każdym razem powodowała jęk współczucia w Spodku. Sakuraj to jednak nie Bartek Grzelak (piłkarz Legii) i mimo wszystko wstał dalej walczyć. Dwie rundy, w których uznano, że był remis – toczyły się głównie w parterze. Trzecie 5 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia i potrzebne były kolejne 3 minuty. Na początku po raz kolejny Japończyk dostał w krocze…Myślę, że po tej gali jego żona (o ile ową ma) nie będzie zadowolona :-). Końcówka była jednak dla Japończyka i był on przekonany, że wygrał. Nie wygrał…pewnie dlatego, że walczono w Polsce. Był remis co oznacza, że pas zostaje u Khalidova. Pewnie on sam nie jest zadowolony z jego obrony w takim stylu…
I wreszcie coś optymistycznego. W całej gali najbardziej podobała mi się walka Błachowicza – ta pierwsza. Było w niej wszystko, parter, ale przede wszystkim to co lubię najbardziej i co powoduje ciarki – piękny nokaut w stójce. Do tego z trafieniem nogą (piszczelą) w głowę…Sierpowy ręką spadł na już „ogłupionego” Brazylijczyka. Świetnie się oglądało. Do finału po kolejnym zwycięstwie (z Orłowskim) wszedł właśnie Błachowicz. Zmierzy się tam z Taberą (wygrał z Atilla Veghtem) podczas 14 KSW. Będzie na co popatrzeć i komu kibicować…
Ta jedna walka to jednak zdecydowanie za mało! Uważam, że owa gala była zdecydowanym przerostem formy nad treścią. Podczas walk zazwyczaj się nudziłem, a czołgi wraz ze światłami i fajerwerkami w kontekście sztuk walki średnio mnie interesują. Rozumiem: oprawa musi być żeby ten sport się rozwijał, ale mogli to lepiej ogarnąć. Jakoś płynniej…Od pewnego momentu za dużo było przerw, reklam, show – a za mało walki (do tego jak wspomniałem – walki były zazwyczaj na słabym poziomie). Na hali ponad 10 tysięcy widzów, ale jakieś prześwity były. Znać o sobie dali kibice miejscowego GKSu (poprzez zaznaczanie sympatii klubowych).
Podsumowując: życzę sobie i wszystkim fanom SW polskich gali na wyższym poziomie sportowym, nawet kosztem jakiejś tam komercji…
piątek, 30 kwietnia 2010
30 kwietnia 2010. Wartości wschodu i podejście do nich w Polsce.
W większości dalekowschodnich sztuk walki prócz nauczania praktyki – istnieje także przekazywanie pewnej teorii. To i wszystko co wiąże się z „wartościami dalekiego wschodu” (układy, egzaminy na pasy itd.) jest głównym powodem wybierania przez typowych fighterów (lub chcących nimi być) MMA, kickboxingu i innych tego typu – gdzie owe wartości nie są nauczane. Wymienione sztuki walki są uznawane za „najszybszą drogę do celu”, czyli poświęcenie każdego treningu walce, bez „straty czasu” na układy, łamanie desek bądź formy ruchowe z bronią. Na pewno jest to prawda - co nie znaczy, że reguła! Również na innych sztukach walki można spotkać „osobników w ulicznej odzieży”.
Zgodzę się z tym, że siłą rzeczy skupieni na treningu walki będą w tej walce najlepsi, ale jednak nie wszyscy szukają w sztuce walki prostej drogi do celu jakim jest po prostu umiejętność walki wręcz. Niektórzy zainteresowani są specyfiką danego stylu. Nigdzie nie nauczysz się takich kopnięć jak w taekwondo czy też machania kijem jak w wushu, kung fu. Każdy ma swoje wymagania. Dla niektórych nie jest ważna sama walka, a coś więcej - walka w danym stylu…
Ciekawym przypadkiem jest tu tajski boks – znany głównie z walki za pomocą kolan i łokci, a jednak w niektórych szkołach naucza się w nim elementów tradycyjnych – tańca i związanego z nim stanu skupienia, ducha. W muay thai występuje także charakterystyczne nakrycie głowy. Tajski boks ma długie tradycje, dłuższe niż wiele sztuk walk uznawanych za bardziej tradycyjne (np.: taekwondo). No, ale umówmy się – elementów tradycyjnych w MT jest jak na lekarstwo i przynajmniej moja dwójka znajomych (ćwiczących w dwóch różnych szkołach) nigdy nic nie wspominała o nauce „tańca”…Aczkolwiek jeden z nich podesłał film z walki i mimo Polski roku 2010 – walczyli przy tradycyjnej tajskiej muzyce! Warto o tym wspomnieć, ale MT zaliczał bym jednak do grona sztuk walki uczących walki i tylko walki. Jak MMA, kickboxing czy krav maga itd.
Zapisując się na przykład na karate bądź taekwondo musisz nastawić się na to, że prócz sparowania się na rękawice bądź uderzania w tarczę – będziesz miał też inne treningi. Najczęściej ludzie nastawieni na trening walki narzekają na tzw. układy, które są niezbędne podczas drogi poprzez karate czy taekwondo (niezbędne w sensie zdawania na kolejne stopnie co równa się możliwości startu w zawodach itd.). Z życia wiem, że szybko im przechodzi niechęć kiedy wracają do szlifowania elementów przez które znaleźli się akurat na tym stylu.
Ci marudzący (bo niektórzy jednak lubią te układy) taekwondocy trwają w tym, bo wiedzą, że żadna inna sztuka walki nie zaserwuje im takiego zestawu kopnięć. A zatem znoszą mniej lub bardziej chętnie wszystkie „układy choreograficzne” gdyż są nieodłączną częścią taekwondo. Nie ma drogi naokoło. Jeśli chcesz uprawiać taekwondo ITF bądź karate shotokan – musisz trzymać się ich zasad i struktury. Wesołkom tworzącym swoje odmiany, pomijającym niektóre elementy bym osobiście nie ufał.
Na słynnym Sportowym Forum Dyskusyjnym był temat o wpływie wartości wschodu na życie uprawiających tradycyjne sztuki walki. Oczywiście Polacy doszli do wniosku, że owe wartości nie mają zbytnio wpływu na ich życie :-). Bo jak ma mieć na nas wpływ coś co jest odmiennej kultury, coś czego nie da się przełożyć na nasze? To tak jakbyś był wyznawcą Hinduizmu w Polsce i wierzył, że świat powstał z…ogromnego jajka bądź ze stosunku seksualnego (heh – tak na marginesie, polecam poczytać o Hinduizmie). Nie można na naszą glebę przenieść kłaniania się wszystkim i wszystkiemu.
Wyobrażasz sobie jak pani w markecie z łaską rzuca Ci resztę i pyskuje do Ciebie, a Ty mimo wszystko jesteś uprzejmy, kontrolujący się, życzliwy? To tylko Azjata potrafi…chociaż i ich ciężko mi sobie w takiej sytuacji wyobrazić. Na treningach karate, kung fu, aikido, taekwondo itp. dużo mówi się o byciu „strażnikiem pokoju”, o nie używaniu walki do „złych celów” itp. Miałem okazję ćwiczyć 6 miesięcy kickboxing z kolesiem, który oglądał ze swoimi uczniami zdjęcia z awantur i nawet mu się podobały…Nie sądzę by przeszło to u trenera dajmy na to kung fu, aczkolwiek może się mylę – ale w gruncie rzeczy rozumiecie o co mi chodzi. W tradycyjnych szkołach walki panuje nieco inne nastawienie do nauki walki. I filozofia wschodu zawarta w kung fu przynajmniej nie powinna trenerowi pozwolić na oficjalne jaranie się walkami kibiców (chociaż pewnie i takie przypadki się znajdą).
Ale jedna sprawa to trener i zafascynowani kulturą wschodu (bo i tacy są), a druga sprawa to Twoje indywidualne podejście do wątków tradycyjnych. Po prostu skupiasz się na praktyce, a teorię powtarzasz, bo tak trzeba by uzyskać promocję. Proste. Czy coś nowego napisałem :-)?
Mimo wpajanych na sali wartości wschodu i wątków tradycyjnych, które dużej części przeszkadzają - tradycyjne sztuki walki mają swoich zwolenników. To nie jest tak, że na kung fu spotkasz samych pryszczatych chuderlaków... Lubię przykłady z życia, a więc mi kung fu kojarzy się z pewnym pracownikiem ochrony…Dodam, że nie chciałbym z nim walczyć nawet jeśli miałbym Ciebie do pomocy :-). Nie z każdego maminsynka, sztuki walki nastawione na konfrontacje zrobią wojownika, a z drugiej strony dobre chłopaki trafiają również na sale kyokushin, ju-jitsu i inne.
Kiedy wybierasz dla siebie sztukę walki – warto wiedzieć to o czym napisałem. I mieć na uwadze, że jeśli wybierzesz dalekowschodnią sztukę walki to niekoniecznie każdy trening będzie łupaniem w worek bądź okładaniem się z partnerem. Często jednak tradycyjne sztuki walki mają wiele do zaoferowania, kuszą swoją strukturą i cały czas przyciągają niekoniecznie tych szukających „harmonii” i swojej wewnętrznej siły Ki :-).
Życzę udanych wyborów i odradzam myślenie stereotypami. Ale tak na koniec – przede wszystkim warto jest ćwiczyć cokolwiek!
A teraz czas na filmy taekwondo ITF.
Najpierw kilka ćwiczeń. Wygląda jak wszystko w TKD bardzo fajnie: http://www.youtube.com/watch?v=20zm9PrH6E8&feature=related . Tutaj podobny filmik, ale z seminarium TKD: http://www.youtube.com/watch?v=lwtYK2NhztQ&feature=related . Kolejna walka z cyklu taekwondo ITF kontra kickboxing: http://www.youtube.com/watch?v=rFi8nbzM4Ek . I chyba najlepsza kompilacja ITF jaką widziałem: http://www.youtube.com/watch?v=qT2pxWmet6U .
Zgodzę się z tym, że siłą rzeczy skupieni na treningu walki będą w tej walce najlepsi, ale jednak nie wszyscy szukają w sztuce walki prostej drogi do celu jakim jest po prostu umiejętność walki wręcz. Niektórzy zainteresowani są specyfiką danego stylu. Nigdzie nie nauczysz się takich kopnięć jak w taekwondo czy też machania kijem jak w wushu, kung fu. Każdy ma swoje wymagania. Dla niektórych nie jest ważna sama walka, a coś więcej - walka w danym stylu…
Ciekawym przypadkiem jest tu tajski boks – znany głównie z walki za pomocą kolan i łokci, a jednak w niektórych szkołach naucza się w nim elementów tradycyjnych – tańca i związanego z nim stanu skupienia, ducha. W muay thai występuje także charakterystyczne nakrycie głowy. Tajski boks ma długie tradycje, dłuższe niż wiele sztuk walk uznawanych za bardziej tradycyjne (np.: taekwondo). No, ale umówmy się – elementów tradycyjnych w MT jest jak na lekarstwo i przynajmniej moja dwójka znajomych (ćwiczących w dwóch różnych szkołach) nigdy nic nie wspominała o nauce „tańca”…Aczkolwiek jeden z nich podesłał film z walki i mimo Polski roku 2010 – walczyli przy tradycyjnej tajskiej muzyce! Warto o tym wspomnieć, ale MT zaliczał bym jednak do grona sztuk walki uczących walki i tylko walki. Jak MMA, kickboxing czy krav maga itd.
Zapisując się na przykład na karate bądź taekwondo musisz nastawić się na to, że prócz sparowania się na rękawice bądź uderzania w tarczę – będziesz miał też inne treningi. Najczęściej ludzie nastawieni na trening walki narzekają na tzw. układy, które są niezbędne podczas drogi poprzez karate czy taekwondo (niezbędne w sensie zdawania na kolejne stopnie co równa się możliwości startu w zawodach itd.). Z życia wiem, że szybko im przechodzi niechęć kiedy wracają do szlifowania elementów przez które znaleźli się akurat na tym stylu.
Ci marudzący (bo niektórzy jednak lubią te układy) taekwondocy trwają w tym, bo wiedzą, że żadna inna sztuka walki nie zaserwuje im takiego zestawu kopnięć. A zatem znoszą mniej lub bardziej chętnie wszystkie „układy choreograficzne” gdyż są nieodłączną częścią taekwondo. Nie ma drogi naokoło. Jeśli chcesz uprawiać taekwondo ITF bądź karate shotokan – musisz trzymać się ich zasad i struktury. Wesołkom tworzącym swoje odmiany, pomijającym niektóre elementy bym osobiście nie ufał.
Na słynnym Sportowym Forum Dyskusyjnym był temat o wpływie wartości wschodu na życie uprawiających tradycyjne sztuki walki. Oczywiście Polacy doszli do wniosku, że owe wartości nie mają zbytnio wpływu na ich życie :-). Bo jak ma mieć na nas wpływ coś co jest odmiennej kultury, coś czego nie da się przełożyć na nasze? To tak jakbyś był wyznawcą Hinduizmu w Polsce i wierzył, że świat powstał z…ogromnego jajka bądź ze stosunku seksualnego (heh – tak na marginesie, polecam poczytać o Hinduizmie). Nie można na naszą glebę przenieść kłaniania się wszystkim i wszystkiemu.
Wyobrażasz sobie jak pani w markecie z łaską rzuca Ci resztę i pyskuje do Ciebie, a Ty mimo wszystko jesteś uprzejmy, kontrolujący się, życzliwy? To tylko Azjata potrafi…chociaż i ich ciężko mi sobie w takiej sytuacji wyobrazić. Na treningach karate, kung fu, aikido, taekwondo itp. dużo mówi się o byciu „strażnikiem pokoju”, o nie używaniu walki do „złych celów” itp. Miałem okazję ćwiczyć 6 miesięcy kickboxing z kolesiem, który oglądał ze swoimi uczniami zdjęcia z awantur i nawet mu się podobały…Nie sądzę by przeszło to u trenera dajmy na to kung fu, aczkolwiek może się mylę – ale w gruncie rzeczy rozumiecie o co mi chodzi. W tradycyjnych szkołach walki panuje nieco inne nastawienie do nauki walki. I filozofia wschodu zawarta w kung fu przynajmniej nie powinna trenerowi pozwolić na oficjalne jaranie się walkami kibiców (chociaż pewnie i takie przypadki się znajdą).
Ale jedna sprawa to trener i zafascynowani kulturą wschodu (bo i tacy są), a druga sprawa to Twoje indywidualne podejście do wątków tradycyjnych. Po prostu skupiasz się na praktyce, a teorię powtarzasz, bo tak trzeba by uzyskać promocję. Proste. Czy coś nowego napisałem :-)?
Mimo wpajanych na sali wartości wschodu i wątków tradycyjnych, które dużej części przeszkadzają - tradycyjne sztuki walki mają swoich zwolenników. To nie jest tak, że na kung fu spotkasz samych pryszczatych chuderlaków... Lubię przykłady z życia, a więc mi kung fu kojarzy się z pewnym pracownikiem ochrony…Dodam, że nie chciałbym z nim walczyć nawet jeśli miałbym Ciebie do pomocy :-). Nie z każdego maminsynka, sztuki walki nastawione na konfrontacje zrobią wojownika, a z drugiej strony dobre chłopaki trafiają również na sale kyokushin, ju-jitsu i inne.
Kiedy wybierasz dla siebie sztukę walki – warto wiedzieć to o czym napisałem. I mieć na uwadze, że jeśli wybierzesz dalekowschodnią sztukę walki to niekoniecznie każdy trening będzie łupaniem w worek bądź okładaniem się z partnerem. Często jednak tradycyjne sztuki walki mają wiele do zaoferowania, kuszą swoją strukturą i cały czas przyciągają niekoniecznie tych szukających „harmonii” i swojej wewnętrznej siły Ki :-).
Życzę udanych wyborów i odradzam myślenie stereotypami. Ale tak na koniec – przede wszystkim warto jest ćwiczyć cokolwiek!
A teraz czas na filmy taekwondo ITF.
Najpierw kilka ćwiczeń. Wygląda jak wszystko w TKD bardzo fajnie: http://www.youtube.com/watch?v=20zm9PrH6E8&feature=related . Tutaj podobny filmik, ale z seminarium TKD: http://www.youtube.com/watch?v=lwtYK2NhztQ&feature=related . Kolejna walka z cyklu taekwondo ITF kontra kickboxing: http://www.youtube.com/watch?v=rFi8nbzM4Ek . I chyba najlepsza kompilacja ITF jaką widziałem: http://www.youtube.com/watch?v=qT2pxWmet6U .
niedziela, 11 kwietnia 2010
11 kwietnia 2010. Wytrzymałość.
Śniegi opadły, za oknem po woli rodzi się prawdziwa wiosna. Najwyższy czas aby wychylić się „z nory” i poćwiczyć wytrzymałość. Oczywiście co więksi fanatycy biegali także w śniegu, ba – niektórzy odczuwają dopiero wtedy prawdziwą przyjemność z pokonywania kilometrów. Zimą również swoje odbiegać trzeba, ale nic nie cieszy tak jak idealna wiosenna pogoda plus sucha „nawierzchnia”. Kwiecień/ maj to czas, w którym najprzyjemniej się biega, można też w jakimś lesie bądź parku zapodać sobie serię ze skakanką. Ani człowiek nadmiernie się nie przepoci, ani śnieg nie sypie mu na twarz. Raj dla fanów sportu na świeżym powietrzu.
A wytrzymałość jest bardzo potrzebna…Kto ćwiczy sztuki walki wie o czym piszę. Zazwyczaj Ci, którzy nie robią kondycji poza salą – mają z nią problemy na sali, co jest logiczne (no chyba, że mają ostre treningi SW 4-5 razy w tygodniu). Co z tego, że koleś ćwiczy parę lat więcej od Ciebie skoro zaniedbał dbanie o kondycje, trenuje rzadko i podczas walki sapie po 30 sekundach wzmożonego wysiłku? Kto się sparuje ten wie, że luźny trening to jedno, a drugie to wytrzymanie walki na możliwie wysokich obrotach. Często tak jest, że przez minutę walczący się „wystrzela” i nie ma siły na drugą minutę – nie wspominając o kolejnej rundzie. Owszem – stoi na nogach, coś tam kopie, ale nie jest to wystarczające do tego by zajechać przeciwnika, przeprowadzić taką akcję jaką by się chciało i aby ciosy miały odpowiednią siłę.
Jeśli ktoś chce robić wytrzymałość polecam poszukać materiałów z przygotowań zawodników MMA – a co, trzeba brać przykład z najlepszych. Dużo tego w sieci, podobnie jak treningu obiegowego prezentowanego przez zawodników sztuk walki. Ciężkie ćwiczenia na wysokich obrotach. Po czasie ręce/ nogi wysiadają, zaczynasz szybko oddychać, ale trzeba to przezwyciężać i wtedy właśnie buduje się wytrzymałość. Podobnie będzie podczas walki – nagle przyjdzie zadyszka, zmęczenie i trzeba przetrwać ten kryzys, potrafić dać z siebie wszystko i podnieść się – wygrać. Bez odpowiedniego treningu po prostu w pewnym momencie opadniesz z sił.
Amatorom (którym sam jestem) polecam ćwiczenie, do którego będziecie potrzebowali tylko wygodnych butów, dresy, stoper i dobrą miejscówkę. Jeśli do tego ćwiczycie kilka razy w tygodniu sztukę walki, powinno Wam pomóc – a na pewno nie zaszkodzi.
Otóż biegacie bez przerwy 20 minut. Od zwykłego biegania różni się to tym, że 2 minuty biegniecie wolno, truchcikiem, a 2 minuty szybko – może nie pełnym sprintem (ja bym tego nie wytrzymał 20 minut…Jeśli dacie radę – jak najbardziej róbcie to), ale dużo szybciej. I tak na przemian – 2 minuty wolno, 2 minuty szybko przez 20 minut. Jest to dobre ćwiczenie – kiedy po szybkich 2 minutach wysiadasz, przerwą i „zbawieniem” jest dla Ciebie…wolniejszy, ale jednak cały czas bieg! Odpoczywasz cały czas będąc w ruchu, a po chwili (po 2 minutach) znowu musisz się podnieść i zwiększyć obroty. Różnica między tym, a zwykłym bieganiem jest ogromna. Czasami biegam sobie rekreacyjnie 30 minut, 40 minut (w tym schody, pod górkę itp.) i nigdy nie jestem tak zajechany jak po tych „2 minutówkach”. Kumpel, który ćwiczy tajski boks (wiadomo – trening hardcorowy, bardzo dobra szkoła) i nigdy w życiu nie palił papierosów (ja nie palę dopiero około 1,5 roku, wcześniej paliłem z 10 lat) również wygląda po tych 20 minutach (biegamy razem) jak po seksie z dwoma doświadczonymi blondynkami na raz :-). Czerwony i zajechany…Ale myślę, że po regularnym bieganiu w ten sposób - przyda się to na sparingach i wytrzymałość zwiększy się.
Przy okazji jest to dobre ćwiczenie na spalanie tłuszczu, które polecił mi specjalista kiedy zaopatrywałem się w suplementy i układałem sobie plan (który w 100% wypalił) chudnięcia. W tym wypadku (a w sumie przez cały czas…) pamiętajcie też o diecie. Jeśli przy okazji „2 minutówek” chcecie spalać tłuszcz najlepiej biegać rano - na czczo. Mówi się, że organizm zaczyna spalać po 30 minutach, rano kiedy nic jeszcze nie jadłeś – potrzebuje na to mniej czasu.
Podsumowując – śniegi opadły, czas założyć dresy i spędzać więcej czasu na dworze. Jeśli kumple zaproponują Wam grę w piłkę itp. – także nie odmawiajcie, nawet mimo wielu lat na karku. Futbol (i inne sporty…rugby, koszykówka, tenis, pływanie) też zwiększy Waszą wytrzymałość.
A wytrzymałość jest bardzo potrzebna…Kto ćwiczy sztuki walki wie o czym piszę. Zazwyczaj Ci, którzy nie robią kondycji poza salą – mają z nią problemy na sali, co jest logiczne (no chyba, że mają ostre treningi SW 4-5 razy w tygodniu). Co z tego, że koleś ćwiczy parę lat więcej od Ciebie skoro zaniedbał dbanie o kondycje, trenuje rzadko i podczas walki sapie po 30 sekundach wzmożonego wysiłku? Kto się sparuje ten wie, że luźny trening to jedno, a drugie to wytrzymanie walki na możliwie wysokich obrotach. Często tak jest, że przez minutę walczący się „wystrzela” i nie ma siły na drugą minutę – nie wspominając o kolejnej rundzie. Owszem – stoi na nogach, coś tam kopie, ale nie jest to wystarczające do tego by zajechać przeciwnika, przeprowadzić taką akcję jaką by się chciało i aby ciosy miały odpowiednią siłę.
Jeśli ktoś chce robić wytrzymałość polecam poszukać materiałów z przygotowań zawodników MMA – a co, trzeba brać przykład z najlepszych. Dużo tego w sieci, podobnie jak treningu obiegowego prezentowanego przez zawodników sztuk walki. Ciężkie ćwiczenia na wysokich obrotach. Po czasie ręce/ nogi wysiadają, zaczynasz szybko oddychać, ale trzeba to przezwyciężać i wtedy właśnie buduje się wytrzymałość. Podobnie będzie podczas walki – nagle przyjdzie zadyszka, zmęczenie i trzeba przetrwać ten kryzys, potrafić dać z siebie wszystko i podnieść się – wygrać. Bez odpowiedniego treningu po prostu w pewnym momencie opadniesz z sił.
Amatorom (którym sam jestem) polecam ćwiczenie, do którego będziecie potrzebowali tylko wygodnych butów, dresy, stoper i dobrą miejscówkę. Jeśli do tego ćwiczycie kilka razy w tygodniu sztukę walki, powinno Wam pomóc – a na pewno nie zaszkodzi.
Otóż biegacie bez przerwy 20 minut. Od zwykłego biegania różni się to tym, że 2 minuty biegniecie wolno, truchcikiem, a 2 minuty szybko – może nie pełnym sprintem (ja bym tego nie wytrzymał 20 minut…Jeśli dacie radę – jak najbardziej róbcie to), ale dużo szybciej. I tak na przemian – 2 minuty wolno, 2 minuty szybko przez 20 minut. Jest to dobre ćwiczenie – kiedy po szybkich 2 minutach wysiadasz, przerwą i „zbawieniem” jest dla Ciebie…wolniejszy, ale jednak cały czas bieg! Odpoczywasz cały czas będąc w ruchu, a po chwili (po 2 minutach) znowu musisz się podnieść i zwiększyć obroty. Różnica między tym, a zwykłym bieganiem jest ogromna. Czasami biegam sobie rekreacyjnie 30 minut, 40 minut (w tym schody, pod górkę itp.) i nigdy nie jestem tak zajechany jak po tych „2 minutówkach”. Kumpel, który ćwiczy tajski boks (wiadomo – trening hardcorowy, bardzo dobra szkoła) i nigdy w życiu nie palił papierosów (ja nie palę dopiero około 1,5 roku, wcześniej paliłem z 10 lat) również wygląda po tych 20 minutach (biegamy razem) jak po seksie z dwoma doświadczonymi blondynkami na raz :-). Czerwony i zajechany…Ale myślę, że po regularnym bieganiu w ten sposób - przyda się to na sparingach i wytrzymałość zwiększy się.
Przy okazji jest to dobre ćwiczenie na spalanie tłuszczu, które polecił mi specjalista kiedy zaopatrywałem się w suplementy i układałem sobie plan (który w 100% wypalił) chudnięcia. W tym wypadku (a w sumie przez cały czas…) pamiętajcie też o diecie. Jeśli przy okazji „2 minutówek” chcecie spalać tłuszcz najlepiej biegać rano - na czczo. Mówi się, że organizm zaczyna spalać po 30 minutach, rano kiedy nic jeszcze nie jadłeś – potrzebuje na to mniej czasu.
Podsumowując – śniegi opadły, czas założyć dresy i spędzać więcej czasu na dworze. Jeśli kumple zaproponują Wam grę w piłkę itp. – także nie odmawiajcie, nawet mimo wielu lat na karku. Futbol (i inne sporty…rugby, koszykówka, tenis, pływanie) też zwiększy Waszą wytrzymałość.
wtorek, 6 kwietnia 2010
6 kwietnia 2010. Do pracy rodacy!
Ostatnio nieco mniej piszę, ale tak bywa :). Myślę, że nie ma co się powtarzać i lepiej poczekać aż na przykład przyjdzie wena twórcza na jakiś felieton. Dzisiaj jednak zdecydowałem się na małą notatkę dotyczącą treningów. W skrócie – treningowa monotonia trwa :).
Jeśli chodzi o dietę to kupiłem sobie sprzęt do gotowania na parze i staram się tak jeść. Ponoć zdrowo. Na święta wielkanocne nieco przesadziłem, a więc kolejny dzień witam półgodzinnym bieganiem na czczo :). W najbliższym czasie intensywność biegów zostanie zwiększona.
Suplementy…Skończyłem cykl z jabłczanem kreatyny i nie jestem zadowolony, pewnie coś źle robiłem. Porzuciłem też z powodu braku funduszy HMB i pozostaje tylko przy BCAA. Teraz głównie biegam, rozciągam się i kopię. Ciężary poszły nieco w odstawkę aczkolwiek nieśmiało robię od czasu do czasu trening obiegowy ze sztangą jaki poleca jeden z zawodników MMA. 6 ćwiczeń po 10 powtórzeń i tego 4 serie. Do tego standardowo pompki i zginanie brzucha.
We wcześniejszych wpisach chwaliłem się, że codziennie robię chociaż coś zatem z kronikarskiego obowiązku trzeba odnotować 1 dzień przerwy od dnia 1 październik 2009 :). Opuściłem też przez obowiązki pierwsze treningi taekwondo. Ale wszystko „wróciło” do normy – systematyczność przede wszystkim.
Jeśli chodzi o ćwiczenia w klubie to po woli do przodu. Egzamin na żółtą belkę zdany z wyróżnieniem, ale nie powoduje ona zbyt dużego „ciśnienia”. Lepsza satysfakcja będzie zapewne po zmianie koloru pasa. No, ale przede wszystkim nie ma co się z pasami spieszyć i nie one są najważniejsze. Po pierwsze rozciąganie, kopanie i równowaga – przez zaniedbanie domowych treningów mam wrażenie, że poszedłem z tym w tył. Za dużo ciężarów, za mało sztuki walki – czas to zmienić. Do pracy zatem!
W dzisiejszej porcji linków po pierwsze wspomniany trening obiegowy. Jak widzicie pomijam jedno ćwiczenie - to z dziwnymi wyrzutami sztangi w górę. Oto link: http://www.youtube.com/watch?v=6-Tqv4TK7xk&feature=player_embedded . Po drugie fajna kompilacja klubu TKD z Wrocka. Oto link: http://www.youtube.com/watch?v=HoSeI38NrFQ&feature=player_embedded .
Jeśli chodzi o dietę to kupiłem sobie sprzęt do gotowania na parze i staram się tak jeść. Ponoć zdrowo. Na święta wielkanocne nieco przesadziłem, a więc kolejny dzień witam półgodzinnym bieganiem na czczo :). W najbliższym czasie intensywność biegów zostanie zwiększona.
Suplementy…Skończyłem cykl z jabłczanem kreatyny i nie jestem zadowolony, pewnie coś źle robiłem. Porzuciłem też z powodu braku funduszy HMB i pozostaje tylko przy BCAA. Teraz głównie biegam, rozciągam się i kopię. Ciężary poszły nieco w odstawkę aczkolwiek nieśmiało robię od czasu do czasu trening obiegowy ze sztangą jaki poleca jeden z zawodników MMA. 6 ćwiczeń po 10 powtórzeń i tego 4 serie. Do tego standardowo pompki i zginanie brzucha.
We wcześniejszych wpisach chwaliłem się, że codziennie robię chociaż coś zatem z kronikarskiego obowiązku trzeba odnotować 1 dzień przerwy od dnia 1 październik 2009 :). Opuściłem też przez obowiązki pierwsze treningi taekwondo. Ale wszystko „wróciło” do normy – systematyczność przede wszystkim.
Jeśli chodzi o ćwiczenia w klubie to po woli do przodu. Egzamin na żółtą belkę zdany z wyróżnieniem, ale nie powoduje ona zbyt dużego „ciśnienia”. Lepsza satysfakcja będzie zapewne po zmianie koloru pasa. No, ale przede wszystkim nie ma co się z pasami spieszyć i nie one są najważniejsze. Po pierwsze rozciąganie, kopanie i równowaga – przez zaniedbanie domowych treningów mam wrażenie, że poszedłem z tym w tył. Za dużo ciężarów, za mało sztuki walki – czas to zmienić. Do pracy zatem!
W dzisiejszej porcji linków po pierwsze wspomniany trening obiegowy. Jak widzicie pomijam jedno ćwiczenie - to z dziwnymi wyrzutami sztangi w górę. Oto link: http://www.youtube.com/watch?v=6-Tqv4TK7xk&feature=player_embedded . Po drugie fajna kompilacja klubu TKD z Wrocka. Oto link: http://www.youtube.com/watch?v=HoSeI38NrFQ&feature=player_embedded .
poniedziałek, 22 marca 2010
22 marca 2010. Żółta belka.
Po egzaminie na biały pas – czas na dodanie do niego żółtej belki. Egzamin na 9 kup zdaje się w krótkim czasie (około 3 miesięcy) po pierwszym egzaminie w taekwondo ITF.
Na 9 kup wymagane są oczywiście również wszystkie techniki z poprzedniego egzaminu. Do tego dokładamy kilka nowych technik. Najważniejszy jest pierwszy układ – Chon-Ji oraz walki trzykrokowe z partnerem (3 elementy).
Taekwondo jest jak wiadomo dalekowschodnią sztuką walki, a zatem wszystko ma swoje znaczenie i do wszelkich gestów dodaje się ideologię. Na 9 kup, tak jak na poprzedni i każdy kolejny stopień trzeba znać konkretny zestaw wiedzy teoretycznej (plus oczywiście wiedza z poprzedniego egzaminu). O co może pytać egzaminator?
Na żółtą belkę należy znać regulamin dojang (sali treningowej). Przed wejściem na salę trzeba wykonać ukłon. Ukłon jest tradycyjnym wyrazem szacunku. Gest ten wykonywany przy wejściu i wyjściu z sali treningowej wyraża szacunek dla taekwondo, ćwiczących je i samego miejsca, gdzie odbywają się treningi. Podczas treningu należy unikać niepotrzebnych rozmów, zachowywać koncentrację i skupienie. Nie powinno się jeść, palić tytoniu i spożywać napojów – co jest chyba oczywiste. Nie należy nosić obuwia oraz bez pozwolenia instruktora wykonywać jakiekolwiek ćwiczenia. Wszystkie uwagi i zapytania do instruktora należy kierować przed i po treningu, a nie w jego trakcie.
Należy wiedzieć co symbolizują poszczególne kolory pasów. I tak: Biały- bezradność i niewinność początkującego ucznia. Żółty- ziemię z której roślina kiełkuje wypuszczając pierwsze pędy i powoli umacniając korzenie będące podstawą dalszego rozwoju ucznia. Zielony- intensywny rozwój rośliny tak jak rosnące umiejętności ucznia w taekwondo. Niebieski- niebo w kierunku którego roślina pnie się i rozrasta w potężne drzewo tak jak wzrastają umiejętności ćwiczącego. Czerwony- kolor krwi, symbolizuje niebezpieczeństwo wskazując na wysokie umiejętności ćwiczącego. Czarny- dojrzałość i przebiegłość ćwiczącego, oznacza także iż posiada mocne podstawy do dalszego zgłębiania tajników taekwondo. Pas powinien mieć 5 cm szerokości i 5 mm grubości. Szerokość belki powinna wynosić 5 mm i powinna być umieszczona w odległości 5 cm od końca pasa. Pasem powinno przewiązywać się 1 raz, ponieważ symbolizuje to: - dążenie do jednego, obranego celu, - szacunek i lojalność wobec jednego mistrza, - zwycięstwo za pomocą jednego ciosu.
Następnym pytaniem jakie może paść z ust egzaminatora podczas egzaminu na 9 kup to: dlaczego w TKD ITF są 24 układy formalne? A więc zgodnie z interpretacją generała Choi (twórcy TKD), nawet najdłuższe życie jest w obliczu wieczności niczym więcej, jak pojedynczym dniem. Stąd dwadzieścia cztery układy taekwondo, jak dwadzieścia cztery godziny dnia, jak całe życie pojedynczego człowieka.
Do nazewnictwa używanego w wymaganiach warto dodać nazwę kolejnej strefy, Nopunde: strefa wysoka. Wklejam też słowniczek, który może przydać się zdającemu:
Liczebniki Koreańskie, od 1 do 10 (wymagane na egzaminie):
1) hana, 2) doul, 3) set, 4) net, 5) dasot, 6) yasot, 7) ilgot, 8) yodul, 9) ahop, 10) youl.
Ap – w przód
Yop – w bok
Dwit – w tył
Jirugi – uderzenie ręką
Junbi – przygotować się
Kyongle – ukłon
FORMY:
-Chon-Ji. Składa się z 19 ruchów. Oznacza Niebo- Ziemia.
KOPNIĘCIA:
YOP CHAGI: Kopnięcie boczne.
TWIMYO AP CHAGI: Kopnięcie proste z wyskoku.
TECHNIKI RĘCZNE:
ANNUN SOGI KAUNDE JIRUGI: Uderzenie proste na strefę średnią w pozycji jeźdźca.
GUNNUN SOGI NOPUNDE JIRUGI: Uderzenie proste na głowę.
GUNNUN SOGI BAKAT PALMOK CHOOKYO AP MAKGI: Blok przed uderzeniem w głowę.
NIUNJA SOGI AN PALMOK KAUNDE MAKGI: Blok na środkową partię ciała w pozycji niunja sogi.
SAMBO MATSOGI:
-3 elementy z partnerem. Walki 3 krokowe w pozycjach Gunnun Sogi oraz Niunja Sogi.
INNE TESTY:
TEST GIBKOŚCI – ćwiczenie określa egzaminator.
TEST SIŁY – pompki. Ich ilość określa egzaminator.
TEORIA – Kilka pytań z zakresu wiedzy o TKD itp.
Na 9 kup wymagane są oczywiście również wszystkie techniki z poprzedniego egzaminu. Do tego dokładamy kilka nowych technik. Najważniejszy jest pierwszy układ – Chon-Ji oraz walki trzykrokowe z partnerem (3 elementy).
Taekwondo jest jak wiadomo dalekowschodnią sztuką walki, a zatem wszystko ma swoje znaczenie i do wszelkich gestów dodaje się ideologię. Na 9 kup, tak jak na poprzedni i każdy kolejny stopień trzeba znać konkretny zestaw wiedzy teoretycznej (plus oczywiście wiedza z poprzedniego egzaminu). O co może pytać egzaminator?
Na żółtą belkę należy znać regulamin dojang (sali treningowej). Przed wejściem na salę trzeba wykonać ukłon. Ukłon jest tradycyjnym wyrazem szacunku. Gest ten wykonywany przy wejściu i wyjściu z sali treningowej wyraża szacunek dla taekwondo, ćwiczących je i samego miejsca, gdzie odbywają się treningi. Podczas treningu należy unikać niepotrzebnych rozmów, zachowywać koncentrację i skupienie. Nie powinno się jeść, palić tytoniu i spożywać napojów – co jest chyba oczywiste. Nie należy nosić obuwia oraz bez pozwolenia instruktora wykonywać jakiekolwiek ćwiczenia. Wszystkie uwagi i zapytania do instruktora należy kierować przed i po treningu, a nie w jego trakcie.
Należy wiedzieć co symbolizują poszczególne kolory pasów. I tak: Biały- bezradność i niewinność początkującego ucznia. Żółty- ziemię z której roślina kiełkuje wypuszczając pierwsze pędy i powoli umacniając korzenie będące podstawą dalszego rozwoju ucznia. Zielony- intensywny rozwój rośliny tak jak rosnące umiejętności ucznia w taekwondo. Niebieski- niebo w kierunku którego roślina pnie się i rozrasta w potężne drzewo tak jak wzrastają umiejętności ćwiczącego. Czerwony- kolor krwi, symbolizuje niebezpieczeństwo wskazując na wysokie umiejętności ćwiczącego. Czarny- dojrzałość i przebiegłość ćwiczącego, oznacza także iż posiada mocne podstawy do dalszego zgłębiania tajników taekwondo. Pas powinien mieć 5 cm szerokości i 5 mm grubości. Szerokość belki powinna wynosić 5 mm i powinna być umieszczona w odległości 5 cm od końca pasa. Pasem powinno przewiązywać się 1 raz, ponieważ symbolizuje to: - dążenie do jednego, obranego celu, - szacunek i lojalność wobec jednego mistrza, - zwycięstwo za pomocą jednego ciosu.
Następnym pytaniem jakie może paść z ust egzaminatora podczas egzaminu na 9 kup to: dlaczego w TKD ITF są 24 układy formalne? A więc zgodnie z interpretacją generała Choi (twórcy TKD), nawet najdłuższe życie jest w obliczu wieczności niczym więcej, jak pojedynczym dniem. Stąd dwadzieścia cztery układy taekwondo, jak dwadzieścia cztery godziny dnia, jak całe życie pojedynczego człowieka.
Do nazewnictwa używanego w wymaganiach warto dodać nazwę kolejnej strefy, Nopunde: strefa wysoka. Wklejam też słowniczek, który może przydać się zdającemu:
Liczebniki Koreańskie, od 1 do 10 (wymagane na egzaminie):
1) hana, 2) doul, 3) set, 4) net, 5) dasot, 6) yasot, 7) ilgot, 8) yodul, 9) ahop, 10) youl.
Ap – w przód
Yop – w bok
Dwit – w tył
Jirugi – uderzenie ręką
Junbi – przygotować się
Kyongle – ukłon
FORMY:
-Chon-Ji. Składa się z 19 ruchów. Oznacza Niebo- Ziemia.
KOPNIĘCIA:
YOP CHAGI: Kopnięcie boczne.
TWIMYO AP CHAGI: Kopnięcie proste z wyskoku.
TECHNIKI RĘCZNE:
ANNUN SOGI KAUNDE JIRUGI: Uderzenie proste na strefę średnią w pozycji jeźdźca.
GUNNUN SOGI NOPUNDE JIRUGI: Uderzenie proste na głowę.
GUNNUN SOGI BAKAT PALMOK CHOOKYO AP MAKGI: Blok przed uderzeniem w głowę.
NIUNJA SOGI AN PALMOK KAUNDE MAKGI: Blok na środkową partię ciała w pozycji niunja sogi.
SAMBO MATSOGI:
-3 elementy z partnerem. Walki 3 krokowe w pozycjach Gunnun Sogi oraz Niunja Sogi.
INNE TESTY:
TEST GIBKOŚCI – ćwiczenie określa egzaminator.
TEST SIŁY – pompki. Ich ilość określa egzaminator.
TEORIA – Kilka pytań z zakresu wiedzy o TKD itp.
poniedziałek, 15 marca 2010
15 marca 2010. Trzymać poziom.
Ostatnio jak co jakiś czas miały miejsce w naszym klubie egzaminy na stopnie uczniowskie. To co mnie ucieszyło to fakt, że kilka osób nie zdało. Tak – ucieszyło mnie to. I nie wynika to z faktu, iż źle im życzę, bo życzę wszystkim dobrze no i na pewno podszkolą się i zdadzą poprawkę. Ucieszyłem się, bo po prostu…można nie zdać. I dobrze. To tak jak w szkole – jak łatwo jest zdać to uczniowie olewają. Kiedy nauczyciel podnosi poprzeczkę – podniosą ją sobie (nawet siłą rzeczy) uczniowie. Osobiście nie wyobrażam sobie żeby koleś, który nie umie prosto kopnąć czy utrzymać chwilę nogi w powietrzu miał zielony pas w taekwondo ITF. Jeśli jest to dla niego nie do przeskoczenia – trudno, niech ćwiczy dla przyjemności dalej, ale stopnia nie powinien otrzymać. Takie jest moje zdanie. Niestety w dzisiejszych czasach większość rzeczy kręci się wokoło pieniędzy, na zasadzie „płacę – wymagam”. Sztuki walki (jak żadnej sztuki) nie powinno to dotyczyć.
A teraz garć newsów. W dniach 5-7 marca w Sandomierzu odbył się Puchar Polski w taekwondo ITF. Rywalizowano zarówno w kategoriach juniorskich jak i seniorskich. Zawody te były równocześnie sprawdzianem Kadry Narodowej przed Mistrzostwami Europy (maj 2010, Skovde – Szwecja). W Sandomierzu stawiło się 165 seniorów z 38 klubów oraz 107 juniorów z 34 klubów. Konkurowano ze sobą w walkach, układach, a także w technikach specjalnych.
Prawo startu wśród juniorów mieli jedynie posiadacze czerwonych i czarnych pasów (od 1 kup wzwyż włącznie), co gwarantowało wysoki poziom zawodów. Podobnie jak fakt, iż stawili się wszyscy członkowie reprezentacji juniorskiej i seniorskiej.
Podczas zawodów widzowie mogli podziwiać cheerleaderki , a także pokazy walk szablą.
A teraz garć newsów. W dniach 5-7 marca w Sandomierzu odbył się Puchar Polski w taekwondo ITF. Rywalizowano zarówno w kategoriach juniorskich jak i seniorskich. Zawody te były równocześnie sprawdzianem Kadry Narodowej przed Mistrzostwami Europy (maj 2010, Skovde – Szwecja). W Sandomierzu stawiło się 165 seniorów z 38 klubów oraz 107 juniorów z 34 klubów. Konkurowano ze sobą w walkach, układach, a także w technikach specjalnych.
Prawo startu wśród juniorów mieli jedynie posiadacze czerwonych i czarnych pasów (od 1 kup wzwyż włącznie), co gwarantowało wysoki poziom zawodów. Podobnie jak fakt, iż stawili się wszyscy członkowie reprezentacji juniorskiej i seniorskiej.
Podczas zawodów widzowie mogli podziwiać cheerleaderki , a także pokazy walk szablą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)