niedziela, 9 maja 2010

7 maja 2010. 13 Konfrontacja Sztuk Walki. Komentarz.

7 maja odbyło się to na co czekali fani sportów walki – 13 Konfrontacja Sztuk Walki w Katowicach. Odbyło się kilka „mniej głośnych” walk i „rodzynek” nakręcający całą komercyjną machinę, czyli pojedynek Mariusza Pudzianowskiego z Japończykiem Yusuke Kawaguchim. Kilka dni po gali – na salach treningowych i podwórkach – mówi się zazwyczaj właśnie o tym. Mało kto tego nie oglądał.
Tradycyjnie przed „godziną zero” pompowany był balon, ale mam wrażenie, że wszędzie mówiło się o tym mniej niż o wcześniejszej walce Pudziana z Nejmanem. No tak – komercja…Kawaguchi – lepszy wojownik MMA - nie jest tak atrakcyjny dla fanów Big Brothera i celebrytów jak Nejman. Nejman, który usłyszał podczas 13 KSW wiele ciężkich słów pod swoim adresem z trybun katowickiego Spodka…Mimo, że najwięcej mówiło się o walce Pudzianowskiego – najlepiej podczas 13 KSW wypadł inny Polak – tajski bokser Błachowicz, który efektownie znokautował swojego pierwszego rywala. Ale od początku.
Czytanie przed walką wywiadów z wojownikami jest nudniejsze od czytania wypowiedzi piłkarzy po przegranym meczu. Ci drudzy mówią zazwyczaj, iż murawa była za grząska, piłka za ciężka bądź mieli pecha, a Ci pierwsi zawsze twierdzą to samo – że rozszarpią rywala i ten nie ma z nimi najmniejszych szans. To fakt – coś mówić muszą, jakiś balon musi być pompowany, ale w gruncie rzeczy jest to żałosne…I warto mieć na uwadze, że jak Nejman twierdził, że rozsadzi Pudzianowskiego to chyba sam do końca w to nie wierzył. No ale bracia Mroczkowie musieli mieć o czym mówić przed kamerami komercyjnych mediów…
Przed 13 KSW wypowiadali się także „specjaliści” od sztuk walki w tym…większość homoseksualistów. Doda raczej pedałem nie jest, ale Piasek oraz wokalista Kombi jak najbardziej. Co te postacie mają wspólnego z MMA? Nie mam pojęcia…Być może należałoby spytać o to Radka Majdana – kto wie jaki Dorota miała na niego swego czasu sposób…Ale koniec już tych żartów.
W każdym razie znowu w przypadku walki Mariusza Pudzianowskiego mało jest typowej analizy sportowej, a więcej komercyjnego szamba. Tak już chyba musi być…A poza tym miłośnicy MMA mieli do obejrzenia nie tylko strongmena, ale również innych – lepszych technicznie – wojowników. Pozostało zatem patrzeć na ring, a nie na pierwsze rzędy wokoło niego - z „Ju ken dens” i innymi wymienionymi wcześniej chłopcami - traktującymi MMA tak jak prawdziwi mężczyźni traktują damski striptis…
Nie będę bawił się w szczegółowe opisy, bo na pewno większość z Was oglądała galę. O pierwszej walce dwóch obcokrajowców z litości lepiej nie wspominać. Bitwa Kułaka…no cóż. Wjechał czołgiem, ale czołgiem nie wpadł w rywala. Nudy…Orłowski szybko zakończył swoją walkę z drugim Polakiem - Molskim…Skibski, przedstawiciel Karate Shotokan niezbyt dawał radę przeciwko Atilli, ale nie wymagano od niego zbyt wiele. Szkoda, mi się zawsze z większą ciekawością patrzy na przedstawicieli tradycyjnych stylów…
O finale (będącym kontynuacją 12 KSW) mi się nie chce pisać…W porządku – wygrywa Latynos walka za walką, ale jakoś odpycha mnie jego prezencja, nie odpowiada styl. Grubas z krótkimi rękoma, nogami, zapaśnik…nie jaram się. I chyba „tłumy” też nie – mimo, że Olivia ma naprawdę dobrą kontrolę w parterze.
Walka, która na trybuny przyciągnęła Mroczków i innych „specjalistów” – Mariusz Pudzianowski w konfrontacji z Yusuke Kawaguchim okazała się dłuższa niż debiut Pudziana. Dużo dłuższa…dłuższa na tyle, że strongmen niemal nie wytrzymał jej kondycyjnie. Rozpoczął „na maksa” – jak z Nejmanem, ale szybko się wystrzelał, a Japończyk przetrwał nawałnicę. I potem zaczęły się schody…Schody w postaci kiepskiej wytrzymałości Pudzianowskiego. Skośnooki poczynał sobie coraz śmielej, kilka low kicków poleciało na wielkie uda Polaka. Yusuke założył sobie widocznie przetrwanie tego pojedynku i po walce był zadowolony. Pudzian wygrał, ale nie było to zwycięstwo ewidentne, ba – nie jestem pewien czy słuszne (powinna być dogryweczka?). Kolejnych minut „wabik na tłumy” by jednak nie przetrwał…Nie zrozumcie mnie źle – życzę mu dobrze, po części nie jego wina, że robią z niego małpkę w ZOO, ale prócz siły i charakteru – nie ma on wielu argumentów w MMA (techniki, kondycji…). Teraz wreszcie mogliśmy zobaczyć dwie pełne rundy w wykonaniu Mariusza. I nie napawają one optymizmem, ale musi to wiedzieć także sam sportowiec słynący z zapału do pracy. Pozostaje czekać na kolejne bitwy…I życzyć powodzenia!
Drugim pojedynkiem nakręcającym 13 KSW była walka naturalizowanego Khalidova z Sakuraiem – również Japończykiem. Najpierw jednak kilka słów o tym skąd jest ten zawodnik. Khalidov w 1997 wraz z grupą Czeczenów trafił do Polski i nauczył się języka polskiego we Wrocławiu – dziś włada nim biegle. Paszport ma rosyjski. Pozostał cały czas wierzącym muzułmaninem wielbiącym Allaha i z Czeczenią w sercu. Jak sam twierdzi – Polskę szanuje, bo dała mu drugą szansę. Moim zdaniem niech sobie walczy…ale nie jako Polak. To jednak temat na inny artykuł dotyczący tego dokąd zmierza sport i reprezentowanie barw narodowych w XXI wieku. Co do samej walki – padł w niej remis. Rywal Czeczena był uznany, ale nieco…emerytowany gdyż ma aż 38 lat.
Jak było widać – Khalidov oglądał walki Polaka Andrzeja Gołoty ponieważ… zaczął od ciosu w krocze. Japończyk leżał na ringu kilka minut, a powtórka nieszczęsnego „low kicka” za każdym razem powodowała jęk współczucia w Spodku. Sakuraj to jednak nie Bartek Grzelak (piłkarz Legii) i mimo wszystko wstał dalej walczyć. Dwie rundy, w których uznano, że był remis – toczyły się głównie w parterze. Trzecie 5 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia i potrzebne były kolejne 3 minuty. Na początku po raz kolejny Japończyk dostał w krocze…Myślę, że po tej gali jego żona (o ile ową ma) nie będzie zadowolona :-). Końcówka była jednak dla Japończyka i był on przekonany, że wygrał. Nie wygrał…pewnie dlatego, że walczono w Polsce. Był remis co oznacza, że pas zostaje u Khalidova. Pewnie on sam nie jest zadowolony z jego obrony w takim stylu…
I wreszcie coś optymistycznego. W całej gali najbardziej podobała mi się walka Błachowicza – ta pierwsza. Było w niej wszystko, parter, ale przede wszystkim to co lubię najbardziej i co powoduje ciarki – piękny nokaut w stójce. Do tego z trafieniem nogą (piszczelą) w głowę…Sierpowy ręką spadł na już „ogłupionego” Brazylijczyka. Świetnie się oglądało. Do finału po kolejnym zwycięstwie (z Orłowskim) wszedł właśnie Błachowicz. Zmierzy się tam z Taberą (wygrał z Atilla Veghtem) podczas 14 KSW. Będzie na co popatrzeć i komu kibicować…
Ta jedna walka to jednak zdecydowanie za mało! Uważam, że owa gala była zdecydowanym przerostem formy nad treścią. Podczas walk zazwyczaj się nudziłem, a czołgi wraz ze światłami i fajerwerkami w kontekście sztuk walki średnio mnie interesują. Rozumiem: oprawa musi być żeby ten sport się rozwijał, ale mogli to lepiej ogarnąć. Jakoś płynniej…Od pewnego momentu za dużo było przerw, reklam, show – a za mało walki (do tego jak wspomniałem – walki były zazwyczaj na słabym poziomie). Na hali ponad 10 tysięcy widzów, ale jakieś prześwity były. Znać o sobie dali kibice miejscowego GKSu (poprzez zaznaczanie sympatii klubowych).
Podsumowując: życzę sobie i wszystkim fanom SW polskich gali na wyższym poziomie sportowym, nawet kosztem jakiejś tam komercji…

2 komentarze:

  1. Półtorej rundy Pudzianowskiego to leżenie na Żółtym i odpoczywanie. Gdyby sędzia działał prawidłowo, czyli podnosił walkę w takich sytuacjach, Pudzianowski mógłby przegrać. Ale że KSW zamierza na nim jeszcze zarobić, sędziowanie wyglądało jak wyglądało. Tyle, że jeśli dalej tak to będzie się toczyć, to niech KSW nie liczy na dobrą renomę. Zamiast gwiazd będą mogli co najwyżej robić walki Najmana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Można powiedzieć, że ostatniej nocy dopisał się jeszcze jeden komentarz. Niestety, Pudzian jest dobry na szołmenów typu Najman, ale na pewno nie na zawodników sztuk walki.

    OdpowiedzUsuń