czwartek, 21 stycznia 2010

21 stycznia 2010. Regularność i sparingi.

Regularność, systematyczność – te hasła są najważniejsze w treningu sztuki walki. W skrócie – trening rzecz święta. Od kiedy piszę Wam te wypociny udało mi się nie opuścić ani jednego treningu. W międzyczasie złapałem małą kontuzję, po której powinienem jakiś czas odpocząć. Nie było w ogóle takiej opcji – szybszy byłem rezygnacji po prostu z części ćwiczeń niż całkowicie z treningu. Podobnie sprawa ma się z dość konkretnym katarem jaki mnie niespodziewanie złapał podczas chodzenia w cienkiej kurteczce po minus dwadzieścia. Kumpel mówił, że lepiej odpuścić – nie było to w ogóle brane pod uwagę :). Dzień wcześniej radykalna kuracja, krople w nos, tabletki – o tej i o tej zameldowany na treningu. Chociaż pewnie nawet trener powiedziałby, że to błąd.
Zacząłem TKD stosunkowo późno, czas ucieka – jedni nazwą to skrajnością, a moim zdaniem po prostu nie ma czasu na opuszczanie treningów. Ostatni gwizdek. Tym bardziej złość mnie bierze jak słucham wybrednych, że „dziś im się nie chciało”, a „jak ten prowadzi trening to ja nie idę bo on głupio tłumaczy” (a i tacy są).
Są też tacy, którzy przychodzą z niezłym pasem, który kiedyś zdobyli, ale poprzez nieregularność nie reprezentują odpowiedniego poziomu. No bo jak przez parę miesięcy tylko kilka razy widzisz niektóre twarze to nie dziwota, że mimo zieleni nie potrafią odpowiednio dollyo chagi (!). Szczerze mówiąc wolałbym już ten pas zostawić w szatni.
Wiadomo – różni ludzie mają różne potrzeby i wymagania w stosunku do taekwondo, ale jednak takich pozytywnych wariatów i fanatyków nieco mi brakuje :). Zbyt dużo ludzi traktuje to w klubie lightowo, chyba, że to moje złudzenie, albo…sam jestem nienormalny :).

Sparingi to elegancka rzecz. Już na początku uczą cię tego jaki jesteś cienki. Jak wracasz autobusem to jesteś zły, że twoje nogi są za wolne by wejść w gościa, ale jak to przemyślisz to dochodzisz do wniosku – ale czego ja się spodziewałem? Z boku wszystko wygląda cudownie – oglądasz te zawody i myślisz, że to taki lightowy kontakt i łatwizna. Pokory nabiera się bardzo szybko. Podobnie jak likwiduje się ze swojej głowy stereotypy. Gość, który wygląda na trudnego przeciwnika okazuje się łatwy, a niepozorny chuderlak leje cię po papie. To jest różnica między teorią a praktyką. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś cienki i wiele pracy przed tobą. W sumie to normalne, bo dopiero przyszedłeś do klubu. Nienormalnym było wyobrażenie o sobie, że jesteś dobry wysunięte na…no właśnie na jakiej podstawie? Teraz widzisz prawdziwego siebie – takiego jaki jesteś. Wcześniej widziałeś w wyobraźni kogoś kim najwyżej chciałbyś być. To jest piękne i momentami bolesne zarazem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz